Mareczek Mareczek
422
BLOG

Zakochanie, czyli żebraczy cyrk godowy

Mareczek Mareczek Rozmaitości Obserwuj notkę 5

Dlaczego wolimy atrakcyjniejszą kobietę od brzyduli? Ponieważ wzbudza w nas przyjemniejsze odczucia, czyli doświadczamy wpływu hormonów „szczęścia”.

Nie ma rzeczy niemożliwych?

Natura tak zaprogramowała nasz mózg, że im zdrowsza (atrakcyjniejsza) kobieta, tym więcej hormonów przyjemności jest wtłaczanych w nasze żyły – pojawia się euforia, stan zmienionej świadomości nazywany zakochaniem, gdzie człowiek czuje że świat leży mu u stóp i nie ma rzeczy niemożliwych.

Podobnie Panie wybierają partnerów – kluczem do ich serca i łona jest poczucie przyjemności, odczuwane przez kobietę widzącą mężczyznę, który staje się zapalnikiem odpalającym reakcję układu hormonalnego. U jednej Pani największą przyjemność budzi pełna kiesa (bo to co nas podnieca, to się nazywa kasa, a kiedy w kasie forsa, to sukces pierwsza klasa), u drugiej śniada cera i zawsze twardy nie tylko wzrok, u trzeciej wysoka pozycja społeczna, a więc wzięty prawnik, architekt, lekarz który z kasjerki w mięsnym zrobi szanowaną Panią doktorową. Jest przyjemność, gdy ludzie się kłaniają i podlizują a nie wyżywają bo mięso zielone? Jest przyjemność, gdy można kupować drogie, modne przedmioty, nie martwiąc się pieniędzmi? Oczywista oczywistość.

Zegar biologiczny tyka

Są też i takie Panie, którym bije „ostatni dzwon”, czego otoczenie pod grubymi warstwami pudrów, farbek i kremów nie dostrzega – więc przyjemność daje pierwszy lepszy brzydal czy biedak, nawet jeżdżący fabią, byle tylko ożenił się i chciał spłodzić potomstwo: „niechby bił i pił, byle był„.

Społeczeństwo widząc relacje takich jeszcze atrakcyjnych Pań, z dosyć mocno odstającymi od ideałów mężczyznami, dochodzą do wniosku że to musi być prawdziwa miłość, poryw serca i odnalezione połówki dusz – nie rozumiejąc że to paniczny, paraliżujący lęk przed drwinami otoczenia, szyderstwami rodziny, pełnymi satysfakcji i poczucia bycie lepszym spojrzeniami koleżanek – mężatek w pracy, że nasza ofiara nie „ułożyła” sobie życia. Uniknięcie pogardy i docinek pobożnego otoczenia to olbrzymia przyjemność, wielka ulga. Dlatego gdy otoczenie widzi szlachetny, bezinteresowny czyn, mądry człowiek zawsze dojrzy dwie motywacje; pragnienie doznania przyjemności i unikanie bólu. Gdy otoczenie widzi biczujących się naśladowców Jezusa, mądry zobaczy kogoś, kto znalazł sprytny sposób na bycie podziwianym, szanowanym, a jeszcze do nieba pójdzie, więc mamy dwie pieczenie upieczone na jednym ogniu. Ludzie by zdobyć szacunek otoczenia (przyjemność), zmieniają swe ciała w koszmarne karykatury serialowych idoli, katują się w siłowniach i na ringach, tracą zdrowie – biczowanie się, jest więc bardzo tanim sposobem na uzyskanie przyjemności, utożsamionej z podziwem otoczenia.

Propsy Popuś!

Spójrzmy na Popka, który okaleczył swoją twarz, by wzbudzić zainteresowanie swoją osobą – co akurat mu się udało, bo i ja lubię go czasem posłuchać. Ale są tacy, którzy nie muszą ciąć własnej twarzy i tatuować gałek ocznych, by zdobyć zainteresowanie tłumu, jego podziw i pieniądze. Młodzi podziwiają Popka, bo myślą że jak będą krzyczeć „ziomuś” i „propsy”, to zostaną kolegami mocnego gościa, z którym będą się bujali na mieście i pstrykali fotki na fejsa. Tymczasem byliby konsumentami faceburgera i nikim więcej, bo tacy ludzie jak Popek kolegują się tylko z mocnymi, bogatymi i znaczącymi – dopóki tacy są. Cała reszta biedaków, łudząca się nadzieją na posiadanie takiego ziomka, byłaby w najlepszym przypadku workiem treningowym na szyderstwa, złośliwości i z czasem ciosy.

Ludzie kochają cierpieć z trzech powodów. Po pierwsze – naprawdę cierpią, po drugie – wzbudzają współczucie otoczenia, przeliczalne na konkretne zyski, także finansowe, a po trzecie – i to jest najstraszniejsze, ludzka, nieudawana radość kole w oczy. Skoro my cierpimy a ktoś jest prawdziwie radosny, to znaczy że coś źle robimy, źle żyjemy – a kto lubi myśleć o sobie jako o kimś, kto jest nieudacznikiem i nie rozumie życia? Im większy frustrat, tym pewniejszy jest że zna życie. Dlatego bycie szczęśliwym w otoczeniu bliskich ludzi, jest zawsze bardzo ryzykowne i niebezpieczne. Cierpiącego się rozumie, współczuje, można się dowartościowywać że cierpimy mniej… ale szczęśliwy budzi powszechną zawiść i nienawiść. Budda, Jezus, Sokrates i wielu innych byli szczęśliwi sami ze sobą, nie potrzebowali do szczęścia nikomu się podlizywać, upodabniać do jakiejś grupy społecznej. Jak skończyli, dobrze wiemy. Dlatego zawsze powtarzam – prawdziwych przyjaciół nie poznaje się w biedzie, a w szczęściu. To prawdziwy egzamin przyjaźni i koleżeństwa.

Duże piersi jak tramal

Podkreślmy – zakochanie to nie tylko przyjemność, ale coś znacznie więcej – doskonały środek przeciwbólowy. Przeciętny człowiek bezustannie bombardowany jest modami, trendami, wizjami jak ma wyglądać i się zachowywać, ile ma mieć pieniędzy, w jakich powinien być związkach, ciuchach i jaki telefon jest absolutnie na topie. I jakoś dziwnym trafem się okazuje, że mocno odstajemy od promowanych nam ideałów wyglądu i zachowania – co ma nas zachęcić do konsumpcji, bezustannego kupowania. Mamy wierzyć że kupując coś (iphone, samochód, małżeństwo, spowiedź, odessanie tłuszczu z brzucha, wysadzenie się w autobusie), da nam przyjemność na ziemi, bądź po śmierci. Celem jednak jest przyjemność, chociażby w postaci 72 dziewic które uprzyjemnią nam pośmiertny żywot.

Pracujemy więc by spełnić nasze marzenia, ale gdy je spełniamy, po chwili euforii przychodzi poczucie braku spełnienia, frustracji. Ono zawsze wraca, jak efekt jojo u nieszczęśników, którzy swe lęki nauczyli się uciszać ciastkami, papierosami czy alkoholem. Wierzymy więc, że szczęście i spełnienie będzie wyżej na drabinie celów – ale wyżej oznacza drożej i trudniej do zdobycia. Nawet miliarderzy mają cele, które są poza ich możliwościami, więc odczuwają taki sam brak, jak dziecko w Afryce wierzące, że gdyby miało jedzenie byłoby szczęśliwe. Ale gdyby tak się stało, zaraz by chciało frykasów – i gdyby je dostało, chciałoby zamienić szałas w dżungli na kawalerkę, a własne nogi na hulajnogę. W końcu doszłoby do pozycji miliardera, a poczucie braku nadal by w nim tkwiło – ale już nie byłoby możliwe do zaspokojenia.

Samobójstwo z nadmiaru

Miliarderzy też popełniają samobójstwo z rozpaczy. Kiedyś czytałem o niemieckim miliarderze, który skoczył pod pociąg – stracił na giełdzie bodajże cztery miliardy euro, ale zostało mu jeszcze chyba pięć. Dziwne nawet z mojej perspektywy – kiedyś były czasy, że nie miałem co jeść ani jak się przemieszczać; ale miałem marzenia oraz wiarę, że gdy zostanę znanym pisarzem będę szczęśliwy. I jeśli tak się kiedyś stanie, nagle ujrzę to, co ujrzał ten miliarder – ciemną pustkę. Póki co, jeszcze mi to nie grozi.

Myślisz że na miejscu posiadacza miliardów nigdy byś się nie zabił? Ten człowiek gdy miał znacznie mniej pieniędzy, myślał identycznie. No i nadeszła chwila gdy miał miliardy, a cierpienie nadal istniało, kłuło i męczyło, ale nie można już było udawać, że jakiś cel je zatuszuje – wszystko co było do kupienia, zostało kupione. Zamiast więc powtarzać jego błędy, warto pójść inną drogą i zrozumieć – poczucie braku, pełni, szczęścia i nieszczęścia jest tylko NAWYKIEM. Niczym więcej, co bardzo dokładnie tłumaczę w mojej książce „Stosunkowo dobry”.

Cierpiący, oszukany tłum

Niemożność kupienia satysfakcji, wywołuje z czeluści podświadomości dyskomfort, smutek, a u niektórych, tych bardziej zdesperowanych prowadzi do depresji, alkoholizmu bądź nawet samobójstwa. Ludzie w swej masie jaką widzimy na ulicach to cierpiące, sfrustrowane istoty, myślące jedynie o zdobyciu przedmiotów czy jakichś wymyślonych im etykietek, które mają im dać szczęście. Ich myśli i uczucia, ich całe życie jest skoncentrowane tylko i wyłącznie na zdobyciu przyjemności, którą ktoś im sprzedał w telewizyjnej reklamie, kulturowym pojęciu dobra i wielkości czy nowym trendzie. I jeśli nie chcesz spełniać ich celów, nazwą Cię egoistą i narcyzem; dziwadłem.

Zakochanie likwiduje ten ból, przykrywa go tak samo jak zastrzyk z heroiny. Zakochanie jednak może trwać do dwóch, trzech lat, a heroina znacznie szybciej niszczy ciało i psychikę człowieka. Tak więc mamy dwa w jednym – przyjemność i likwidacja bólu (do czasu) – życie traci ciemną barwę, a my wesoło pląsamy w poczuciu zadowolenia. Jest cudownie, jest wspaniale – dlatego ludzie uwielbiają się zakochiwać, tworzą o miłości piosenki, wiersze, powstają uwielbiane filmy, seriale i bestsellerowe książki. Kto wpisze się w ten trend, może zarobić wielkie pieniądze, zdobyć sławę a nawet władzę. Dziś znienawidzone PO, zdobyło władzę obiecując cuda i wiele mówiąc o miłości i zgodzie – dziś nowi hochsztaplerzy obiecują miłość, a skończy się jak zawsze.

Ja też kocham swoich czytelników, a gdy nie mogę zasnąć? Liczę ich nieprzebrane zastępy.

 

Kto trzęsie drzewem prawdy, temu padają na głowę obelgi i nienawiść

Prawda jest jednak straszna, a kto o niej mówi, jest automatycznie uznawany za psychicznego, wariata i oszołoma. Wczoraj na pewnym portalu rozmawiałem z atrakcyjną Panią, która szuka męża dla siebie a ojca dla swej córeczki (musi dobrze zarabiać, być wysoki, co najmniej 190cm), a jednocześnie twierdzi że chce dać mężczyźnie szczęście, a o swoim w ogóle nie myśli, bo nie jest egoistką jak faceci. To dlaczego nie weźmie niskiego faceta bez pracy? Odpowiedzią było że jestem nienormalny i koniec rozmowy.

Przerażające jest to, że ludzie w ogóle tych spraw nie rozumieją. Nie można im tego wytłumaczyć – rozumie te sprawy niewielka ilość ludzi, która albo jest inteligentna emocjonalnie, albo dostała w tyłek co najmniej kilkanaście razy, i zauważyła dziwny, stale powtarzający się wzór zachowań Pań. Gdy wizja świata wytworzona przez kulturę, media i otoczenie wali się i chwieje w posadach, człowiek może przyjrzeć się inne wizji, chociażby tej którą od lat opisuję.

Przyjemność, fałszywy bóg ludzkości

Ludzie mówiąc o miłości, mają na myśli tylko i wyłącznie własną PRZYJEMNOŚĆ. Marzące o wielkiej miłości masy ludzkie nie są ani romantyczne, ani uduchowione – po prostu chcą bodźca, który wpłynie na ich własny układ hormonalny tak, by ten zaczął wytwarzać stan euforii – a zakochanie jest obok „twardych” narkotyków, najsilniejszym bodźcem znanym ludzkości. Oni sami nie umieją tego zrobić, są kalekami – mają w swoim ciele system, którego nie umieją kontrolować. Może to i dobrze; kiedyś podłączono szczurowi jakąś elektrodę do mózgu, i nauczono że jak dotknie przycisku łapką, to odczuje przyjemność bądź orgazm, nie pamiętam już dokładnie. Szczur szybko umierał, bo nie miał czasu na jedzenie i picie, nie mówiąc o rozmnażaniu.

Można sobie wyobrazić, jak miliony Ryśków z Klanu i Grażynek trąca dłonią guziczek, pogrążając się w ekstazie a świat w chaosie. Dlatego są to zdolności, których opanowanie wymaga lat treningu – a żeby podjąć trening, trzeba zrozumieć co się trenuje i po co.

Romantyczny, głupi i zły

By uruchomić nagrodę hormonalną, potrzebują drugiego człowieka. Traktują go jak niewolnika, jak rzecz, przedmiot; bodziec który uruchamia reakcję hormonalną w ich ciele. I tylko do tego jesteś potrzebny kobiecie – masz pobudzać jej układ hormonalny do wytwarzania dopaminy. Jeśli przestaniesz, a przestaniesz z całą pewnością jeśli nie znasz zasad gry (uczą o niej chociażby podrywacze, Adept Szabelski, Mystery itd), zostaniesz wymieniony na nowy model. I to jest cała prawda o miłości, której ze świecą szukać w kulturze i otaczającej nas wiedzy o sobie i świecie.

Czy miłość istnieje? Oczywiście – ale nie ma nic wspólnego z zakochaniem i romantyczną otoczką. Jest nie mającym gór i dolin stanem błogości, który jest niezależny od czegokolwiek, a zwłaszcza innego człowieka, który dziś Ci przyjacielem a jutro śmiertelnym wrogiem. Miłość prawdziwa, to stan trwały – a poznać jej smak może tylko ten, kto kocha sam siebie, czyli iskrę świadomości zamieszkującą ciało. Dopiero gdy kochasz siebie, pojawia się euforia – nie zabierze jej odejście kobiety, zdrada, śmierć czy choroba. Dopiero wtedy możesz dzielić się swoją miłością i szczęściem, bez lęku że ktokolwiek Ci ten stan umysłu zabierze. Związek kochających się wzajemnie ludzi, to ci którzy najpierw pokochali samego siebie – zawsze w tej kolejności. Najpierw ja, później wszystko inne. Problem w tym, że otoczenie potępia i podskórnie boi się tych, którzy chcą kochać siebie – bo traci na nich wpływ. Taka osoba nie reaguje na krytykę i komplementy, bo jej nastrój nie zależy od innych. Wtedy przestajesz być niewolnikiem – zyskujesz szczęście, oraz podejrzenia o chorobę psychiczną otaczających Cię, pełnych lęku i nierealnych marzeń o szczęściu nieszczęśników. Dlatego amatorzy szczęścia, zawsze muszą w procesie zmiany zmienić swoje środowisko.

Wężowy splot bolesnej namiętności

Panie patrzą ze łzami w oczach i uśmiechem szczęścia na splecione ze sobą pary – dobrze wiedzą, że takie węzowe splecenie to duża przyjemność, której pragną. Celem jest przyjemność, a nie druga osoba. Gdy przyjemność znika, Pani mówi że nie wie co czuje – i zostawia mężczyznę, najczęściej w ciężkiej sytuacji życiowej. Przyjemność zniknęła, trzeba znaleźć drugi przedmiot – człowieka – który wzbudzi hormonalną reakcję w ciele.

Romantyzm i zakochanie, to nie tylko największy egoizm jaki istnieje, ale i w pewnym sensie podłość. Jeśli znam zasady tej gry, wchodzę w nią – jest w porządku. Ale ludzie wiedzą o zakochaniu tylko to, co z filmów, książek i opowieści tych, którzy lubią się pokazywać jako ci którzy odnieśli sukces. Tak więc lgną do przyjemności zakochania, a to jest jedna strona monety – drugą jest zawsze rozpad takiej relacji i ból. Przyjemność i ból są zawsze razem, nie można ich rozdzielić. Im więcej zakochania, tym więcej strachu o odejście kogoś, kto ten bodziec w nas wzbudza. Maksymalna rozkosz to piekielny strach, zazdrość i stres – ale to widać dopiero po czasie. Nie pokazują tego w serialach i komediach romantycznych, więc ludzie myślą że coś z nimi nie tak, gdy widzą że mają problemy z przerastającymi ich lękami i negatywnymi emocjami.

To wszystko zostało w genialny sposób zaprojektowane. Widzimy atrakcyjną kobietę, pojawia się uczucie przyjemności. Jeśli jesteśmy nieśmiali, pogrążamy się w poczuciu frustracji i rozpaczy, ale jeśli uda się nam zainteresować czymś tę Panią, zaczynamy się poznawać, spotykać, randkować. Wspólna rozmowa daje większą przyjemność, niż tęskne patrzenie z oddali na kształtne pośladki – a jeszcze większą daje z czasem wspólny dotyk, jego eskalacja. Najpierw muskamy niby przypadkiem ramiona, później dotykamy dłoni, szyi, policzka, włosów… każdy krok daje więcej przyjemności, zachęcając do skosztowania jego większej ilości.

Ejakulacja, biologiczny sens życia

Wiemy i czujemy całym sobą, że można doznać jej jeszcze więcej – trzeba tylko doprowadzić do takiej sytuacji, gdy kobieta pozwoli nam byśmy w niej ejakulowali. To apogeum przyjemności którego nie chcemy tracić, nie wyobrażamy sobie już bez tych jaskrawych odczuć życia. Natura daje maksimum przyjemności w chwili orgazmu w kobiecie – taki jest cel „zachęty” w postaci przyjemności, ma urodzić się dziecko. Ponawiamy dające tyle rozkoszy zbliżenie wiele razy, by szansa na zapłodnienie była większa. Ponieważ tę absolutną przyjemność utożsamiamy z kobietą, żenimy się z nią i robimy jej dzidzię, by związać ją z nami – by odczucie przyjemności powiązane w naszym umyśle z tą Panią, nas nie opuściło. Panie robią dokładnie tak samo, myśląc że dziecko zatrzyma faceta, czyli przyjemność. Stąd zapewnienia że bierze tabletki, a później kultowe już „Miś! Nie wiem jak to się stało, ale jestem w ciąży! Cieszysz się?„.

Zakochanie to narkotyczna ekstaza. W takim stanie ducha ludzie skaczą z wieżowca, pewni że pofruną, rzucają się na grupkę silniejszych od siebie mężczyzn, piszą wiersze albo płodzą dzieci.

Pobudka i twarde lądowanie

Gdy na świecie jest potomstwo, obrączki (kajdanki) założone i prawna umowa (małżeństwo) spisane, natura wycofuje wsparcie hormonalne. Dlaczego? Ponieważ gdyby ludzie żyli ciągle w stanie haju, ludzkość by nie przetrwała. Wszyscy by podziwiali zachody słońca razem z drugą osobą, aż umarliby z głodu. Stan haju to robak na haczyku, by złapać rybkę. Gdy ta się skusi, zostaje przekłuta i wyciągnięta ze swojego świata na patelnię. Nikt nie będzie kopał w poszukiwaniu robaka, jeśli w stawie nie ma ryb.

Właśnie dlatego mamy tyle rozwodów, niechcianych dzieci, nienawiści między ludźmi którzy przysięgali coś, co w zwykłym stanie świadomości jest nie do przyjęcia. Warto znać ten mechanizm, który nas zniewala i nami kieruje. Cele natury nie są naszymi osobistymi – i gdy człowiek został pokierowany w określonym kierunku, nie chcąc wyjść na nieudacznika, doprawia sobie ideologię szczęścia do sytuacji, w której się znalazł. No a co ma innego zrobić? Przyznać się że małżonka budzi w nim obrzydzenie, dziecko podobnie? Zostałby wyśmiany, uznany za nieuczciwego, nienormalnego, Panie by nim gardziły i obrzucały przekleństwami, a rodzina małżonki mogłaby mu zasponsorować solidne lanie.

Prawda jak igła w stogu siana

Ludzie kochają czuć się dobrze, przyjemnie – dlatego oddadzą Ci swe ciało, pieniądze i wszystko czego potrzebujesz, jeśli te uczucia w nich wzbudzisz. Dlatego mężczyźni uczą się wpływania na psychikę i emocje kobiet, a Panie zaprzeczają i grają w swoją grę, by to działało… ponieważ każdy pilnuje swoich interesów. Pani chce faceta, który autentycznie wzbudza w niej silne, pozytywne emocje – a nie kogoś, kto tylko udaje. Natomiast rolą łowcy jest nie dać się oszukać kobiecym „prawdom o życiu”, i robić swoje. Kto da się oszukać, przegra. Kto pozna prawdę, wygra. Wojna płci to wojna o prawdę, a ta jest cicha i ukryta w hałdach kłamstw.

Wygra sprytniejszy, mądrzejszy, ten który nie da sobie wbić do głowy kłamstw o kobietach i ich naturze. Natura zawsze premiowała spryt, więc jeśli zrozumiesz zasady które opisuję i umiejętnie je zastosujesz – wygrasz. System który „wgrała” nam natura, można złamać i obejść, robi się to chociażby używając prezerwatyw, albo ucząc kontroli wytrysku (oddzielenie orgazmu od wytrysku) – Panie z którymi rozmawiałem, reagowały bardzo pogardliwie na mężczyzn kontrolujących swoją płodność. Były złe, że nie one podjęłyby decyzję. No ale to już temat na następny felieton. Pozdrawiam wieczornie.

 

www.braciasamcy.pl  zapraszam na moje forum. Paniom wstęp wzbroniony!

——————–

Setki moich felietonów KLIK

Zapraszam do kupna moich e książek „Stosunkowo dobry”, oraz „Wyprawa po samcze runo” w E wersji, KLIK albo papierowej KLIK.  Bardzo jestem wdzięczny wszystkim tym, którzy poczuwają się do dbania o cały ten interes i go finansują KLIK, także poprzez PayPal, mój meil to coztymikobietami@onet.pl

Mareczek
O mnie Mareczek

Witam Państwa, jestem pisarzem (do tej pory 15 książek, ale chcę napisać więcej, o ile "pisarska nerwica" pozwoli), youtuberem, blogerem. Lubię mówić i pisać o sprawach, które mnie interesują.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości