Mareczek Mareczek
80
BLOG

Musisz ćwiczyć by przetrwać

Mareczek Mareczek Rozmaitości Obserwuj notkę 0

 Kiedy poczułem się zagrożony, zacząłem ćwiczyć boksowanie. Wiedziałem że kiedyś może przyjść taka chwila, że będę musiał się bronić; oczywiście przyszła, a ja byłem przygotowany. Napastnicy odprężeni, zrelaksowani wspomnieniem jak przez lata byłem pełen strachu, natknęli się na zdeterminowanego do walki, wyćwiczonego i skoncentrowanego człowieka, który im zrobił z twarzy tatara. No ale taki los drapieżnika - czasem przychodzi taka chwila, że trafia się na silniejszego przeciwnika.


Toksyczne środowisko; albo Ty, albo ono

To co piszę, wydaje się oczywiste. Jeśli jesteś wrażliwy i chcesz przetrwać w chamskim, pełnym kompleksów, bezlitosnym, żywiącym się cudzym upokorzeniem środowisku, musisz umieć walczyć. Im mniejsze Twoje zdolności do zjednywania sobie ludzi (by Cię obronili, albo swą siłą odstraszyli potencjalnego przeciwnika), większa podatność na atak (brak starszej siostry czy brata, sprawnego ojca i jego rodziny, co rozzuchwala i upewnia w bezkarności ludzkiego pasożyta), tym mocniej musisz uderzać, a jeszcze szybciej uciekać. Ale bójka to coś, co zdarza się rzadko. Wielu ludzi przejdzie przez życie, nie biorąc udziału w ani jednej. Unikną silnych emocji (i wybitych zębów) w tej sferze męskiego życia, ale trafią na podobne, bądź głębsze przeżycia w innej. Dziś opiszę główne zagrożenie, które niemal na pewno Cię spotka, oraz metody treningu przygotowujące Cię na zmienne koleje losu.

Zakochanie i odrzucenie. Te cierpienie jest znacznie gorsze, niż rozkwaszony nos. Mówię z autopsji; gdy zakochasz się w dziewczynie, a ona Cię wykopie z życia, będziesz wariował i szalał (wersja aktywna cierpienia), wpadniesz w głęboki dół, rozpacz (wersja pasywna). Wszystko zależy tak naprawdę od czasu odrzucenia, oraz na jakim jesteś etapie związku. Gdy byłeś zakochany ona się odkochała, więc gdy Cię odrzuciła w czasie gdy Ty kochałeś, czyli wiązałeś z dziewczyną poczucie przyjemności a nawet sensu swojego życia, cierpisz. Gdybyś Ty pierwszy się odkochał, sam byś ją rzucił, ponieważ przebywanie z nią sprawiało by Ci dyskomfort - wtedy ona by cierpiała, nienawidziła Cię za swoje poczucie rozpaczy. 

Krzywdzicielka to marionetka emocji

Zwróć proszę uwagę, że kobiety absolutnie nie kontrolują swojej emocjonalnej natury - ona nimi miota jak chce i gdzie chce. To że Cię przestała kochać, lubić, nie oznacza że podjęła taką decyzję, tylko tyle że to poczuła. Zadecydowały emocje, które są zawsze potężniejsze niż świadome myśli. Tak naprawdę kobiety nie można winić za to, że nas rzuciła. Można za kradzież, oszustwo, wyrafinową grę by zdobyć Twój majątek, ale jeśli chodzi "tylko" o rzucenie, jest niewinna. Jest ofiarą własnych emocji, podobnie jak mężczyźni, chociaż my z racji stawiania na logikę jesteśmy znacznie mniej podatni na ruchy emocji - ale i tak im podlegamy. Ktoś czuje obrzydzenie na Twój widok dziś, wczoraj kochał - sam nie rozumie sytuacji, ale podąża za odczuciami. Za co się na nim mścić, że jest marionetką na sznurkach własnej emocjonalnej natury?

Dlaczego cierpisz? Ponieważ bycie z dziewczyną dawało Ci przyjemność. Gdy jej nie ma, cierpisz tak samo jak w trakcie rzucania papierosów, alkoholu czy każdego innego nałogu, który dawał Ci przyjemność. To za jakiś czas minie, jak każda emocja. Znowu powiążesz swoje poczucie przyjemności z czymś zewnętrznym, może jedzeniem, może wejdziesz w nową religię, zaczniesz nawracać świat, bo dopiero wtedy osiągniesz pełne zadowolenie?

Moc rodzi się z gówna i nędzy

Założmy że kiedyś na pewno się zakochasz i zostaniesz rzucony. Dobrze przejść takie odrzucenie, by poznać swoją psychikę, jej słabe i mocne strony. Pamiętaj że co Cię nie zabije, to Cię wzmocni. To błędy i porażki umożliwiają Ci poznanie własnej mocy, której nie pozna ktoś mający z górki. Gdy zacznie się pod górkę, on upadnie - Ty nie, ponieważ wiesz skąd brać siłę, nauczyłeś się tego na własnych błędach. Gdy zwykły człowiek zostaje napadnięty, zostaje mocno pobity a później cierpi psychiczne męki związane z poczuciem upokorzenia. 

Jeśli trenowałby na sali treningowej, przyjmował i oddawał ciosy w kontrolowanych warunkach, psychicznie i fizycznie byłby przygotowany do bolesnej konfrontacji; nawet gdyby przegrał, psychicznie by tego długo i mocno nie przeżywał. Poprzez aktywną postawę, na pewno odniósłby też mniejsze obrażenia. Upadek i ból, to potencjalna siła i szczęście, wezwanie byś zmienił swoją postawę wobec życia. Wszystko zależy od Twojej postawy - ciosy mogą dać Ci siłę, a mogą też Cię złamać. O tym co uczynią, zadecyduje Twoja intencja, postawa życiowa. Świat i ludzie się nie zmienią, próba ich zmiany to walka z wiatrakami - musisz więc zmienić swoje przekonania. Załóżmy że boisz się pająków, jak ja. Masz wtedy trzy wyjścia:


1. Żyć jak żyłeś, nic z tym nie robić. Jest to najgorsze wyjście, gdyż w każdej chwili coś z zewnątrz (pająk) może drastycznie zmienić Twoje samopoczucie, a przecież czasem pająk potrafi się zwiesić z podsufitki auta - kiedyś w ten sposób prawie doprowadziłem do wypadku. Tak żyje większość ludzi, biernie i miernie, licząc na mannę z nieba która nigdy nie spadnie. By coś osiągnąć, trzeba wykonać krok - wtedy świat postąpi ku nam. Gdy my siedzimy z założonymi rękami, świat także tkwi w bezruchu, nic się nie zmienia. Modlitwa to siedzenie w bezruchu, trzeba dodać jeszcze aktywność, działanie.
 

2. Walczyć z tym, co Cię przeraża. To już domena wojowników, charakterników, rewolucjonistów. Zabijasz wszędzie gdzie jesteś pająki, zakładasz stronę internetową, gdzie nawołujesz do likwidacji pająków, może nawet partię polityczną albo religię z rozdeptanym przez kapeć pająkiem, jako główne logo symbolizujące wygraną dobra nad złem. Gdy w Twoim mieszkaniu znikają pająki, wypełniają je wszystkie możliwe owady, które mogą się bezproblemowo rozwijać, głównie na Twoim zdrowiu. Czy nasz wojownik wygra? Oczywiście że nie, nie da się zabić wszystkich pająków, a nawet gdyby się dało, zostałaby poważnie naruszona równowaga ekosystemu. Taka walka to bezsensowna strata energii, pochłaniacz czasu - ale jest lepsza niż bezruch, pogodzenie się jak baran ze swym losem.
 

3. Zmienić swoje przekonania i wzorce emocjonalne. Tak czyni mędrzec. Zmienia swoją reakcję z panicznej na akceptację, więc problem przestaje istnieć. W Polsce żaden pająk krzywdy nie zrobi, więc nie ma potrzeby panicznie się bać - gdy mędrzec uda się w miejsca, gdzie pająki mogą zagrozić, "podkręci" odpowiednio swoją reakcję, ale to nadal nie musi być lęk, a wysoka czujność. Ludzi angażujących swoją energię w zmianę swoich przekonań a nie świata, jest bardzo mało.
 

Masz trzy możliwości, z których jedną musisz wybrać. Nie robiąc nic, jesteś na jednym z dwóch pierwszych etapów.

Najpierw myśl, później bicz emocji

Załóżmy że jesteś w dobrej formie. Zakładamy że tak samo jak możesz dostać w mordę, tak samo możesz się mocno zakochać, a później zostać rzuconym. Będziesz strasznie cierpiał. Jak wygląda mechanizm cierpienia? Najpierw pojawia się myśl - wyobrażenie że zostałeś rzucony. Ułamek sekundy później za myślą podążają skojarzone z nią emocje, to właśnie one tak bolą, rozrywają od środka. Kto więc wywołuje ból, panna która Cię rzuciła, czy Ty sam? Prawda jest trudna do przyjęcia dla ludzi, którzy dobrze się czują w skórze ofiary - Ty sam zapoczątkowujesz tę myśl. Kto myśli jak nie Ty? Bez takiej myśli nie cierpiałbyś, nie ma takiej możliwości. A jak się pozbyć myśli? Nie da się jej zepchnąć, walczyć z nią, bo im więcej z nią walczysz tym więcej ona ma siły. Walka to skoncentrowanie Twej wściekłej uwagi na tej myśli, więc wzmacniasz ją, skupiasz się na niej, sprawiasz że staje realna, bo bezustannie o niej myślisz.

Walczyć nie możesz, nie z myślą - musisz więc ją ominąć. Istnieje genialny sposób, ale musisz poświęcić trochę czasu na trening. Musisz włożyć w to trochę swojej pracy, ale im więcej, tym większa satysfakcja. Pamiętam swoją pierwszą bójkę od momentu, gdy zacząłem na poważnie ćwiczyć ze strachu że mi zrobią krzywdę - co najmniej godzinę dziennie okładałem worek nogami i rękami, a w przerwach czytałem biblię, zwłaszcza o Dawidzie i Goliacie czy mądrości Syracha. Na początku byłem strasznie nieskoordynowany, a z czasem pojawił się luz w ciele. Myślę że zajęto to ok. rok czasu, zanim mogłem nieświadomie mocno uderzać, bez skupiania się na tym. 

Złamałem Złemu Panu nos

To było tak - dresiarz się cynicznie uśmiechał, takim drwiącym uśmieszkiem, zadowolony że wyżyje się na leszczu, pokaże grupie kolegów jaki jest mocny, miałem posłużyć za przykład jego mocy i siły - podchodził do mnie z intencją uderzenia, ale z nawyku uśmiechał się bym nie zareagował, by mnie uderzyć z zaskoczenia - taki to był bohater, lubiący iść na łatwiznę. We mnie pojawił się straszny strach i nagle ciało samo zareagowało; przysięgam że nie chciałem tego. Kopnąłem go w brzuch z całej siły, zgiął się i zacząłem uderzać pięściami po głowie. Po chwili upadł, w trakcie upadania waliłem z kolana w głowę z całej siły i skoczyłem na niego - siedziałem na nim i waliłem ciosami młotkowymi w twarz, próbował się zasłaniać, ale sporo uderzeń doszło. Odciągnęli mnie od niego, po chwili wróciła mi świadomość. Twarz miał strasznie spuchniętą, nawet podał mi rękę później, z szacunkiem. Już nie byłem frajerem i leszczem a "kolegą". 

Później uderzyłem kolejnego dresiarza nogą w klatkę piersiową tak, że wywrócił się przez barierkę i wpadł w jakiś ogródek. Najgorsze było gdy biłem się z bardzo dobrym w te klocki facetem, i w trakcie bójki uświadomiłem sobie że nie mogę go przewrócić. Nigdy nie ćwiczyłem zapasów, więc nie miałem żadnej w tym kierunku przewagi. Byłem tak zdeterminowany, że postanowiłem że go nawet ugryzę, że będę walczył nawet gdy nie będę miał oddechu - a nawet go zabiję czym się da. Musiałem wygrać, ale nie dla chwały ale by mi nie zrobił krzywdy, gdy będę leżał. Na szczęście w którymś momencie zataczał się - odpuściłem. Krzyknął coś że mi przestrzelą kolana, a koledzy zanieśli go do samochodu. Po tym już nikt nie chciał ze mną się próbować (ten Pan był znany z tego, że każdego powalał z miejsca), a kolana oczywiście całe i zdrowe, tylko strzyka w nich. 

Nadziali się...

Kiedyś czytałem o takim bardzo sympatycznym bokserze, Rafale Jackowskim. Lubię go, bo podobnie jak ja jest uzależniony od słodyczy (walczę). Pisał jak cały tydzień trenował, a w weekendy bił się z kafarami na dyskotekach. Ci widząc niskiego, chudego chłopaka liczyli na łatwe zwycięstwo, a się mocno nadziewali. On ćwiczył bo lubił prać pyski, a ja ćwiczyłem by nie czuć się jak ostatnia szmata, ze zwierzęcego strachu przed upokorzeniem, upodleniem. I to we mnie cały czas tkwi - nadal ćwiczę, okładam codziennie worek z nawyku, chcę być gotowy na tę ostatnią walkę. To nie modlitwy i marzycielstwo mnie uratowało, ale działanie i konsekwencja. Gdy się modliłem, byłem obiektem ataku. Gdy oddawałem cios, czuli szacunek, który w środowisku hołoty oznacza tylko to, że boją się wybitych zębów. 

Trening i powtarzanie dały mi możliwość obrony przed toksycznym środowiskiem, w którym przebywałem. Musisz powtarzać, trenować by być coraz lepszym. Im bardziej się boisz, tym mocniej musisz ćwiczyć i się przykładać. Ja z natury jestem tchórzem, więc wiedziałem że nie ma litości; nikt mi nie pomoże, jeśli sam sobie nie pomogę. Nie licz na cuda, zatroszcz się o siebie. Strach czyni Cię ofiarą, ale może dodać Ci znacznie więcej siły, niż największa furia.

Albo ciało albo myśli

Trening który uchroni Cię przed życiowymi nieszczęściami (ale nie bójkami), jest banalnie prosty. Musisz skoncentrować swoją uwagę na swoim ciele, oddechu, na czymś realnym - na początek najlepiej, by było to ciało. Skupiasz się na ciele, czujesz bicie serca, ciepłotę, oceniasz poziom napięcia w mięśniach, oczach, głowie, brzuchu, udach... im częściej się tak skoncentrujesz, tym większy nawyk wytworzysz. Jaki z tego zysk? Wielki. Człowiek może skupiać się na jednej rzeczy naraz. Jeśli skupiasz się na ciele, krokach, mowie i odczuciach płynących z ciała, nie możesz śledzić swoich myśli. A jak już rozumiesz, to myśli są detonatorem bólu, ponieważ są skojarzone z emocjami. Po kilkumiesięcznym treningu będziesz na życzenie uciekał od myśli, a był w tu i teraz, realnych odczuciach płynących z ciała; będziesz świadomy wszystkich dźwięków otoczenia, swoich odczuć i doznań ciała - i to wszystko kosztem myśli. 

Zaobserwuj sam siebie - czy myśli coś Ci dają? Bez przerwy ciągle się pojawiają w Tobie, przyciągając Twoją uwagę. Coś odkrywają? Dają jakiś zysk, pomysły? Nie. Zabierają tylko Twoją uwagę, ściągają ją na mielizny i rafy, gdzie rozbija się Twój statek. Co masz ze swoich myśli? Co masz z wieloletniego przeżywania w myślach swoich upadków i krzywdy, bo przecież takie myśli najczęściej Cię nawiedzają? Nic z nich nie ma, żadnego zysku oprócz napięcia i cierpienia. A gdy kobieta Cię odrzuci, myśli będą latami Cię torturować - dopóki nie ominiesz myśli, te cierpienie będzie Cię kąsać i dręczyć. 

Tu i teraz

Rzuciła Cię... zanim myśli się pojawią by wtrącić Cię w otchłań cierpienia, NAWYKOWO wejdziesz w odczucia ciała, przez co ono się odpręży, a odprężenie i relaks sprawią że odczuwasz przyjemność. W ten sposób życiowe rozterki, porzucenia i tragedie nigdy Cię nie zniszczą, nie stłamszą. Ale by tak się stało, musisz ćwiczyć, trenować - im jest aktualnie lepiej, tym więcej czasu na to poświęcaj. Trening uczyni Cię mocnym i silnym. Zacznij już teraz - co czujesz w głowie? Gdy skupisz się na niej, nieznane Ci wcześniej mięśnie odprężą się, uspokoją. 

Gdy zasypiasz, skup się na ciele; jak jest ułożone, gdzie zlokalizowane są napięcia, bóle i wszelkie inne odczucia? Skup się na stopach, brzuchu, udach - co w nich czujesz? To z czasem sprawi, że będziesz wydostawał się spod władzy myśli, oraz powiązanych z nimi emocji. Będziesz coraz bardziej wolny, niezależny. Gdy zrozumiesz że cierpienie Cię nie zniszczy, nie ma nad Tobą władzy, będziesz mógł wejść w każdą relację na sto procent, nie bojąc się że w razie odrzucenia będziesz kulił się w bólu, walił wódę tygodniami i robił głupoty, kończące się w kryminale.

Mareczek
O mnie Mareczek

Witam Państwa, jestem pisarzem (do tej pory 15 książek, ale chcę napisać więcej, o ile "pisarska nerwica" pozwoli), youtuberem, blogerem. Lubię mówić i pisać o sprawach, które mnie interesują.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości